Znienawidzona prawda – Dlaczego dobrzy ludzie służą złym ideom

Były więzień Auschwitz, austriacki psychiatra Viktor E. Frankl wprowadził do literatury naukowej pojęcie „choroby naszego czasu” nazywanej również „masową nerwicą ludzkości”. Termin ten ma charakteryzować kondycję psychologiczną współczesnego człowieka. Wśród symptomów wymienia konformistyczny lub kolektywistyczny sposób myślenia, który ma służyć uwolnieniu jednostki od odpowiedzialności tworzenia oraz wypracowania własnych poglądów i przemyśleń. Objawia się poprzez powtarzanie zasłyszanych sloganów, za którymi nie idzie żadna głębsza refleksja. Silne faworyzowanie własnej grupy oraz uważanie ludzi „inaczej myślących” jako pozbawionych osobowości, według Frankla jest wynikiem współczesnej propagandy oraz kulturowego totalitaryzmu. Dodatkowo prowizoryczna oraz fatalistyczna postawa względem własnej egzystencji prowadzić może do wystąpienia tak zwanej: „diabelskiej triady” (depresja, agresja, nałogi), u której podstaw leży poczucie bezsensu i rozczarowania. Jest to zdaniem badacza największa bolączka zachodniego świata, społeczeństwa dobrobytu coraz bardziej pogrążającego się w bezcelowości oraz pustce.

Jednostka będąca w tak opłakanej kondycji psychofizycznej ma silną potrzebę odnalezienia siebie i własnej tożsamości. Często robi to poprzez odnalezienie swojej tożsamości społecznej. Co ciekawe w procesie identyfikacji z grupą, najważniejsza nie jest sama przynależność do grupy, a poznawcze zdefiniowanie siebie w kategoriach związanych z grupą, na przykład, ja jako feministka, ja jako kobieta. Tożsamość społeczna (Tajfel, 1972) określa, w jaki sposób ludzie interpretują swoje miejsce w społeczeństwie. Przejawia się: emocjonalnym zaangażowaniem w grupę, a także percepcją przynależności do wspólnej kategorii społecznej, która staje się źródłem samooceny. Pozytywny aspekt tożsamości społecznej nabiera znaczenia w momencie porównywania się do innych grup. Może pojawiać się zjawisko etnocentryzmu, czyli preferowanie własnej grupy oraz postrzeganie jej jako lepszej od innych, a także zjawisko autowaloryzacji przejawiające się poprzez podkreślanie wyższości własnej grupy nad innymi. Badania wykazały, że im niższa samoocena tym silniejsza motywacja do identyfikacji z grupą (Hogg, 2005). By chronić własną samoocenę, możemy stosować mechanizmy mające na celu idealizowanie własnej grupy. Dla przykładu, gdy sprawcą zbrodni staje się członek naszej grupy, a więc „nasz” mówimy jako o wyjątku, natomiast kiedy sprawcą jest osoba z innej grupy, czyli „obcy”, następuję silna generalizacja, przekonanie „oni wszyscy są tacy sami”, np. „wszyscy księża są nieuczciwi, wszyscy dopuszczają się czynów karalnych”. W końcu pojawić się może fuzja tożsamości, czyli mocne, afektywne przekonanie bycia częścią grupy, a także przyjęcie wartości i norm grupy jako swoich własnych. Wówczas tożsamość osobista i grupowa wzmacniają się wzajemnie, co może powodować wiele, negatywnych następstw.

Na przykład: wysoki esencjalizm (poczucie istnienia niezmiennej esencji grupowej) powoduje stereotypy trudne do zmiany, np. stereotypy rasowe, wyznaniowe, narodowe. W tym coraz bardziej widoczny na arenie międzynarodowej antypolonizm, czy antyklerykalizm. Ponadto silna identyfikacja z grupą wpływa na skuteczność przekazów, służy jako swoisty filtr informacji, a także definiuje znaczenie napływających wiadomości. Możemy wówczas mówić
o tak zwanym motywowanym poznaniu, czyli przetwarzaniu informacji w taki sposób, aby służyło ochronie Ja i potwierdzało już istniejące poglądy. Mechanizm służy także wewnętrznej regulacji emocji, czyli zmniejszeniu negatywnej i zwiększeniu pozytywnej ich liczby.

Obecny świat jest źródłem niepewności dla wielu, szczególnie młodych ludzi. Niepewność możemy redukować poprzez autokategoryzację. Proces kategoryzacji powoduje powstawanie prototypu grupy własnej i obcej: podkreślane są podobieństwa wewnątrz grupy i różnice międzygrupowe.
W konsekwencji autokategoryzacja depersonalizuje Ja: zanikają własne postawy i zachowania, a stają się podporządkowane prototypowi grupy. Ponadto długotrwała i silna wieloznaczność, a także niepewność w świecie, motywuje jednostkę do wybierania bardziej autorytarnych przywódców lub przekształcania grupy, do której należą w bardziej radykalną i ortodoksyjną. Historia ludzkości niesie nam dużo przykładów tego rodzaju grup, przypatrzmy się temu zjawisku na przykładzie obecnych manifestacji proaborcyjnych.

Zdaniem psychologów branie udziału w manifestacjach, bycie w tłumie, daje poczucie utraconej podmiotowości, wspólnego przeżywania celów oraz poczucie sprawstwa i kontroli. Istnieje wiele mechanizmów obronnych (racjonalizacji) służących usprawiedliwianiu własnych transgresji (przekraczania norm moralnych, społecznych, granic biologicznych), które możemy zaobserwować u ludzi skandujących hasła popierających konkretną ideologię.
Przytoczę kilka przykładów:

Usprawiedliwienie moralne– już samo przyjęcia ideologii, która zgadza się na krzywdzenie innych (np. śmierć nienarodzonych), jest podstawą do usprawiedliwienia tego typu krzywd.
Przeniesienie odpowiedzialności- badania ujawniły, iż wielu ludzi chętniej i częściej robi rzeczy odpychające, jeśli zostanie zdjęta z nich odpowiedzialność za te działania, (np. przez autorytety, przywódców, czy naukowców). Łatwiej jest skandować hasła aborcyjne, nie będąc personelem medycznym, czy lekarzem, który te zabiegi wykonuje.
Rozmycie odpowiedzialności- może dotyczyć przemocy, (również tej werbalnej), która jest częściej stosowana, gdy jednostka nie jest osobiście odpowiedzialna za swoje zachowanie, np. skandowanie wulgarnych i obraźliwych haseł wraz z tłumem uczestników manifestacji.
Umniejszenie konsekwencji działań- innymi słowy jest to przekonanie siebie samego i innych, o małej szkodliwości podjętych działań. Występuje silniej, im sprawca ma mniejszą możliwość obserwacji rzeczywistych skutków tychże działań. Należałoby sprawdzić statystyki, ile wśród kobiet manifestujących prawo do aborcji eugenicznej, rzeczywiście ma za sobą takie doświadczenie.
Pozytywne porównanie- Złe, szkodliwe i destruktywne czyny są ukazywane w lepszym świetle poprzez porównanie, do tego, co mogłoby się zdarzyć lub do tego, co jest jeszcze gorsze. Przykład: „Lepiej, aby kobieta dokonała aborcji, niż urodziła chore dziecko”; „Lepiej, aby to dziecko zmarło w łonie matki, niż później cierpiało po urodzeniu”. Z perspektywy osoby głoszącej tego typu poglądy, śmierć i morderstwo jest czymś lepszym, niż życie w cierpieniu. Zatem niezrozumiana jest wartość życia sama w sobie oraz wartość cierpienia ekspiacyjnego.
Eufemistyczny język- najczęstsza jego forma to „sterylizacja” języka, ludzie zachowują się bardziej okrutnie, gdy język określający szkodliwy czyn jest delikatniejszy, a wyrażenia zastępowane słowami wymijającymi. Na transparentach raczej nie zobaczymy słów dotyczących śmierci dziecka nienarodzonego, a samo zabicie płodu, coraz częściej nazywane jest zabiegiem medycznym.
W końcu dehumanizacja- zjawisko mające na celu zanegowanie człowieczeństwa drugiej osoby. Proces polegający na postrzeganiu bliźniego jako przedmiot pozbawiony uczuć, umysłu, woli. Jest to całkowity akt odczłowieczenia.

Należy podkreślić, że każdy człowiek ma wrodzoną potrzebę postrzegania siebie jako osoby racjonalnej, obiektywnej, spostrzegającej rzeczywistość
w sposób adekwatny, spójny i przewidywalny. Zjawisko to w literaturze opisywane jest jako naiwny realizm (Ross, Ward, 1996). W rzeczywistości wszyscy
w jakimś stopniu błędnie interpretujemy rzeczywistość. W katolicyzmie mówimy o możliwości błędnego rozeznawania i zwiedzenia, popadnięcia w herezję. Naiwny realizm charakteryzuje się również tym, iż innych ludzi, myślący w sposób odmienny od nas, postrzegamy jako: nieracjonalnych, subiektywnych, będących pod wpływem ideologii oraz wybierających informację w sposób tendencyjny.

We współczesnym świecie wypełnionym iluzją i kłamstwem, osoby mówiące prawdę są postrzegane jako szaleńcy, przez co ich argumenty bywają często bezrefleksyjnie i automatycznie odrzucane. Jest wiele czynników i zjawisk mogących wywołać tego rodzaju efekt. Oprócz opisanych powyżej warto zwrócić uwagę na dysonans poznawczy.

Określany jako stan nieprzyjemnego napięcia, które powstaje na skutek rozbieżności między różnymi (często przeciwstawnymi) przekonaniami, bądź przekonaniem a naszym zachowaniem. Pojawienie się rozbieżności wywołuje ogólną mobilizację organizmu, motywację do szybkiej redukcji źródła rozbieżności, bądź jego antycypacyjnego unikania. Siła dysonansu wzrasta, gdy: większa jest wywołująca go niezgodność, ważniejszej sprawy dotyczy (np. Istnienie Boga), im silniej sprzeczne przekonania powiązane są z innymi przekonaniami (np. Jestem ateistą od 10 lat i na słuszność mojej tezy, mam dziesiątki dowodów). By zredukować dysonans, człowiek może odrzucić lub zniekształcić informację, która powoduje nieprzyjemne napięcie. Częstym mechanizmem jest także ignorowanie i ośmieszanie rozmówcy, czy bagatelizowanie i marginalizowanie jego argumentów. Często katolicy doświadczają traktowania ich stereotypowo, „nawiedzeni”, „ciemnogród” itd., a ich argumenty, chociażby zaczerpnięte z Pisma Świętego, jako absurdalne i wręcz głupie. Wykonanie dowolnego aktu afirmacji, potwierdzającej integralność, ogólną ważność własnej osoby jako kogoś przystosowawczego, moralnego, sprawczego, uodparnia na popadanie w dysonans. Natomiast by zmienić swoją postawę, czyli przyjąć informację sprzeczną z naszymi poglądami musi zostać spełnione kilka warunków. Między innymi taka osoba musi mieć odpowiednią ilość czasu na refleksję, motywację i nie być przywiązana sztywno do swoich poglądów. Wówczas możliwy jest proces akomodacji, czyli asymilacji nowych informacji do już istniejącego schematu poznawczego.

Niekiedy przyjęcie prawdy opartej na obiektywnych faktach jest bardzo trudne. Badania naukowe pokazują w sposób dobitny, iż współczesne pokolenie ludzi wchodzących w dorosłość ma trudność z odróżnieniem faktów od opinii. Pojawia się ogromne zagrożenie, iż często w sposób nieświadomy przyjmują jedynie opinie i czyjeś przemyślenia, jako fakty. Jednocześnie wszechobecna dezinformacja utrudnia, a często wręcz uniemożliwia uporządkowanie
w sposób właściwy wiadomości oraz odróżnienia kłamstwa od prawdy.

Dla osób wierzących oczywistym powodem jest brak rozeznania i bycie w stanie grzechu ciężkiego, który w dużym stopniu ogranicza zdolności poznawcze do rozstrzygnięcia prawdy drogą rozumową. Niezdolność do rozróżniania natchnień Ducha Świętego, podszeptów złego ducha (sposób działania złego ducha na funkcje poznawcze, po części został omówiony powyżej w mechanizmach obronnych) oraz swoich własnych myśli i pragnień, prowadzi do chaosu intelektualnego, a w konsekwencji do popieranie złych ideologii bez świadomości ich zła.

Już w 1931 roku w jednym z ówczesnych czasopism ukazał się artykuł znanego historyka i publicysty Feliksa Konecznego, który słusznie zauważył: „ludzie złej woli nie wytworzą nigdy niczego na dłuższą notę, jeżeli nie uzyskają poparcia od osób dobrej woli, zbałamuconych, uwiedzionych w służbę zła”. Zło samo w sobie jako przeciwieństwo dobra jest odpychające, mało atrakcyjne i w dłuższym rozrachunku nieopłacalne. Pojawia się pytanie, czemu coraz więcej osób przyjmuje oraz z zaangażowaniem głosi poglądy tak złe i destruktywne, jawnie sprzeczne z nauczaniem Chrystusa? Dobrym przykładem jest poparcie dla aborcji. Przecież wielu specjalistów wskazuje na oczywistą implikację: jeśli nie przyjmiemy momentu poczęcia jako początku istnienia istoty ludzkiej (kryterium genetyczne), wszelkie inne kryteria rozwoju życia stają się zupełnie umowne.
Feniks Koneczny zdaje się prezentować jedną z możliwych przyczyn takiego zjawiska: „Bezsilne jest zło w życiu zbiorowym, dopóki nie urządzi z siebie imitacji dobra, ażeby móc wyłudzić współpracę obywateli pragnących dobra. Dlatego to w życiu zbiorowym głupota (a choćby tylko naiwność) jest gorsza od samego zła, nie byłoby bowiem zła w życiu publicznym, gdyby nie znajdowało oparcia pomiędzy dobrymi, gdyby nie było przejmowane w najlepszej myśli”. Jakże jest to spójne z obrazem tysięcy młodych ludzi, którzy manifestują przeciwko życiu nienarodzonemu, skandując hasła: wolności, równości, tolerancji, w przekonaniu, że służą dobru, prawdziwe i sprawiedliwości.

Prawnik Aleksander Stępkowski w swoim artykule: „Płeć jako przyczyna ludzkiej alienacji: aspekty polityczne i prawne” charakteryzuje osoby, dla których niezwykle atrakcyjnie światopoglądowo stają się współczesne ideologie (gender), jako „osoby łączące ambicje intelektualne z brakiem determinacji do głębszej refleksji”. Innymi słowy, są to osoby niezwykle ambitne, poprzez swoje zaangażowanie mające ogromne możliwości oddziaływania społecznego. Już same w sobie stanowiące szeroką grupę obywateli. Jednocześnie nie są dostatecznie gorliwe, by zgłębić temat, za którym orędują.

Zrozumiałym jest fakt, iż nie można być ekspertem w każdej dziedzinie. Dlatego odpowiedzialność i moralny obowiązek prezentowania rzetelnych wyników badań w oparciu o aktualną wiedzę i prawdę, spoczywa w dużej mierze na specjalistach konkretnych dziedzin. Zgodnie z klauzurą sumienia mamy czynić wszystko by przeciwstawiać się pseudoteoriom oraz ideologiom niemającym uzasadnienia w nauce.