Psychoterapia, w swoich założeniach, ma za zadanie ulżyć ludziom w ich cierpieniach wewnętrznych. Większości nurtów terapeutycznych brakuje jednak prawdziwie chrześcijańskiego rozumienia przyczyn tych cierpień, a co za tym idzie- właściwych metod radzenia sobie z nimi. Prawdziwe źródło problemów, zwłaszcza tych o podłożu lękowym, jest wyobraźnia i pamięć. Nieuporządkowana pamięć podsuwa co chwila przeżyte wcześniej trudności, niepowodzenia i cierpienia. Nadmierne na nich skupienie powoduje nieustanne poczucie winy lub też poczucie skrzywdzenia. Takie rozpamiętywanie staje się źródłem nasilającego się lęku i powoduje objawy nerwicowe. Podobnie działa nieuporządkowana wyobraźnia. Przedstawia nam rzeczy przyszłe jako zagrożenie, wzmaga niepokój i lęk, jest powodem natrętnych myśli. Uporządkowanie wyobraźni i pamięci pomaga w walce z zaburzeniami lękowymi. Właściwy stosunek zarówno do przeszłości jak i przyszłości jest źródłem wewnętrznego pokoju i harmonii i pomaga właściwie przeżywać teraźniejszość.
Zdaniem Tanquerey’a istnieją dwa lekarstwa mogące przynosić ulgę cierpiącym. „Pierwsze polega na tym aby nie powiększać cierpień wskutek fałszywej taktyki; są bowiem ludzie, którzy zbierają w jedno swe nieszczęścia przeszłe, teraźniejsze i przyszłe, i tworzą z nich jakby jedną wielką bryłę, która wydaje im się nie do zniesienia. A tymczasem przeciwnie właśnie postępować należy”1. Rozdrapywanie ran z przeszłości, które jest praktyką terapeutyczną wielu szkół psychoterapii, nie jest dobrą metodą na ulżenie człowiekowi w cierpieniu, a niejednokrotnie tylko to cierpienie wzmaga. Lepszym i zgodnym z przesłaniem Ewangelii sposobem, będzie umiejętne pogodzenie się z tym co było trudne, przebaczenie i niewracanie do bolesnych przeżyć. Dopuszczalne jest rozważanie o nich tylko w takim celu aby dostrzec w nich aspekty pozytywne, takie jak odniesione dzięki nim korzyści, zdobyte zasługi, postęp w pracy nad sobą. Należy pamiętać, że każde cierpienie w jakimś stopniu wzmacnia duszę i hartuje ją do dalszych przeciwności i trudów. Mówi się, że cierpienie uszlachetnia i to powiedzenie jest efektem wnikliwych obserwacji ludzkiej natury. Każde cierpienie jest okazją do nabywania cierpliwości i siły charakteru. Zło dotyka nas tylko wtedy gdy je dostrzegamy i nadmiernie przywiązujemy do niego wagę. Zło rozpamiętywane z goryczą staje się trudne do zniesienia.
Niepotrzebne wydaje się być także nadmierne zajmowanie się przyszłością. Umiejętność przewidywania i planowania jest dziedziną roztropności, nie należy jednak przesadzać, wynajdując i mnożąc możliwe zagrożenia. Takie nastawienie powoduje, że skupiamy się na nieszczęściach, które mogą nas spotkać, a często lękamy się tego, co może nigdy nie nastąpić. Z czasem ten lęk może się uogólniać na różne życiowe sytuacje, a nawet przestaje być związany z jakąkolwiek sytuacją, potęgując stany lękowe i nerwice. Osoby ze skłonnościami do nadmiernego wynajdywania zagrożeń powinny zdać sobie sprawę z tego, że myślenie o nieszczęściach, które mogą nigdy nie nadejść jest marnowaniem nie tylko czasu ale i zdrowia. „Dość ma dzień swojej biedy”. Jeżeli jakieś nieszczęścia spadną na nas, będziemy je mogli pokonać, z pomocą uczynkowej łaski Bożej, dopiero wtedy gdy rzeczywiście nadejdą. Zanim się coś wydarzy jeszcze tej łaski nie posiadamy, dlatego tak trudne bywają do zniesienia same myśli na ten temat – potrafią zatruwać wszystkie sfery życia. Pozostawieni własnym siłom możemy tylko upaść pod ciężkim brzemieniem, które sami na siebie włożyliśmy. Wymagać będzie sporo wysiłku, aby takie utrwalone już przyzwyczajenia pokonać. Należy bowiem wyrobić w sobie silną wolę i hart ducha, abyśmy zawsze umieli konsekwentnie odpędzać wszelkie myśli płynące z wyobraźni, które powodują w nas lęki dotyczące przyszłych i przeszłych cierpień. Panowanie nad wyobraźnią i pamięcią jest dlatego tak ważnym elementem w pracy samowychowawczej. Pomaga opanować lęki, które są nieuzasadnione, a które potrafią skutecznie zatruwać życie i być źródłem prawdziwego cierpienia wewnętrznego. Lekarstwem będzie tu zwracanie myśli na wszelkie korzyści jakie z cierpienia wypływają. Katolicy, dla których wzorem jest sam Chrystus, powinni tych korzyści dostrzegać niemało. Wiemy że przyzwyczajenie do przyjemności i łatwego życia bardzo osłabia gorliwość uczynków i męstwo. Cierpienie zaś wzmacnia siły i wzmaga energię do działania i czyni zdolnymi do większego męstwa i odważnego stawiania czoła światu. Cierpienie może być także źródłem wielkich zasług jeśli znoszone jest z cierpliwością i poddaniem woli Bożej. Człowiek, który poznał cel swojego istnienia, doskonale daje sobie sprawę że wszelkie cierpienia jakim jest poddawany na ziemi są przemijające i krótkotrwale w porównaniu z wiecznością, jaka jest mu przeznaczona. Częste rozważanie tych prawd przynosić może ulgę w cierpieniach. Nie usuwa ich wprawdzie całkowicie, ale osłabia pozwalając dostrzec płynące z nich korzyści.
1A. Tanquerey „Zarys teologii ascetycznej i mistycznej” Warszawa 2003 t I (s. 282)