12 kroków to metoda terapii pierwotnie stworzona dla osób uzależnionych od alkoholu. Coraz częściej wykorzystuje się ją nie tylko w wychodzeniu z nałogów, ale także w innych działaniach terapeutycznych. Jednak czy metoda 12 kroków powinna być wykorzystywana podczas pracy terapeutycznej z katolikami? Można mieć ku temu pewne wątpliwości.
Za twórców metody 12 kroków uznaje się Billa Wilsona i Boba Smitha, choć wielu jest takich, którzy skłonni są autorstwo przypisywać Duchowi Świętemu i to nie tylko w środowiskach protestanckich. Metoda ta znalazła swoje zastosowanie w tzw. psychologii chrześcijańskiej, chrześcijańskim coachingu i psychologii pastoralnej. Z dużym zaangażowaniem wprowadzają ją ojcowie Pallotyni pod nazwą „12 kroków ku pełni życia”.
Jak powstała metoda 12 kroków? kim są autorzy?
Nie zaszkodzi poznać kilka faktów historycznych, które rzucają cień na tę metodę i przyjrzeć się biografii autora metody. William Griffith Wilson (1895- 1971) był przez wiele lat nałogowym alkoholikiem i zupełnie nie umiał sobie poradzić z nałogiem. Przełom nastąpił po spotkaniu z dawnym kumplem od kieliszka – Ebby Tatcherem, który przestał pić dzięki temu że odnalazł w swoim życiu religię. Wilson nie wierzył w Boga ale temat bardzo go zainteresował. Z początku jednak nie bardzo dowierzał dobroczynnemu wpływowi wiary, aż do momentu kolejnego pobytu na odwyku w szpitalu psychiatrycznym. Tam doznał osobistego, silnego przeżycia, które uznał za działanie Boga. Było to odczucie ekstazy, wewnętrznego pokoju i wyraźne odczucie czyjejś obecności i bliskości. Po tym doświadczeniu rzeczywiście przestał pić. Nie próbował jednak wyjaśniać swoich przeżyć w świetle Pisma Świętego, nie zbliżył się do Boga, ale wyjaśnienia poszukiwał w psychologii. Odwoływał się do książki znanego psychologa – Williama Jamesa, „ Różnorodność doznań religijnych”, który zrównuje wszelkie przeżycia religijne począwszy od szamanów, buddystów, hinduistów, aż po mistyków katolickich. Bill Wilson takie „naukowe wyjaśnienia przyjął z radością, bo mimo pewnej sympatii do Kościoła, nie uznawał żadnej religii zorganizowanej. Drażniło go najbardziej to, że każda religia uważa siebie samą za jedyną prawdziwą drogę zbawienia. W jego 12 krokach odnajdujemy echa tych poglądów w postaci zawierzenia się Sile Wyższej, jakkolwiek ją pojmujemy.
SKRĘT W STRONĘ OKULTYZMU
W swoich duchowych poszukiwaniach Bill Wilson poszedł znacznie dalej i zaangażował się w okultyzm (prawdopodobnie pod wpływem współtwórcy ruchu Anonimowych Alkoholików – Boba Smitha). Zaczął się zajmować, jak to było wówczas w modzie, wywoływaniem duchów. Posługiwał się do tych kontaktów z zaświatami tabliczką ouija i okazał się całkiem niezłym medium. Otwierał się na świat duchów, wpadał w trans i otrzymywał różnego rodzaju przekazy. W liście do Junga dziękował mu za wpływ jaki ten wywarł na jego teorię. Sam przyznawał, że otrzymywał pomoc od ducha zwanego Bonifacy. Chwalił się także że 12 kroków również jest przekazem pisanym w transie, pismem automatycznym.
Czemu Kościół promuje metody o pochodzeniu okultystycznym?
Kiedy znamy już okoliczności powstania samej metody, trudno jest zrozumieć jak mogła się ona znaleźć (w nieco zmienionej formie) w katolickich programach rozwoju osobistego – 12 kroków ku pełni życia. Czyżby uznano, że katoliccy święci nie żyli pełnią życia? Zadziwiające jest że mając takie bogactwo w Kościele Katolickim, zwracamy się do metod o wątpliwym pochodzeniu – tworzonych (w najlepszym wypadku) przez ludzi.