Syndrom współuzależnienia potrafi zawęzić pole widzenia do bardzo wąskiej przestrzeni, w której jest miejsce tylko na jednego człowieka – uzależnionego. Z tego też powodu osoby zależne stają się „więźniami” relacji, której podporządkowują swoje życie. A to powoduje, że osobom współuzależnionym brakuje umiejętności kierowania się własnymi emocjami, potrzebami czy poglądami. Mają oni tendencję do uzależniania swojego samopoczucia od tego, jak czuje się partner (osoba uzależniona lub nieprawidłowo funkcjonująca). Osoby współuzależnione nie mają przestrzeni na własny rozwój. Często latami pozostają w stanie zamrożenia. Ich świat schodzi na drugi plan a niekiedy nigdy nie zostaje odzyskany.
Uważa się, że podstawowym motorem napędowym większości osób współuzależnionych jest chęć niesienia pomocy komuś, kogo darzą miłością, ocalenia go, wyrwania ze szponów śmiertelnej choroby. Drugim aspektem napędzającym jest poczucie zależności od drugiej osoby. Te dwie wyżej wymienione siły zmieniają ogląd sytuacji, przyczyniając się do nieprawidłowego postrzegania miłości, troski, opieki, odpowiedzialności, samodzielności i dojrzałości. Jak podaje Joanna Flis w swojej książce „Współuzależnieni” – większość zachowań współzależnych spełnia 2 funkcje:
- minimalizuje konsekwencje nałogu
- sprawia, że osoba uzależniona przestaje się czuć odpowiedzialna za swoje życie
i rozgaszcza się w poczuciu krzywdy
A przecież pozbawianie kogoś prawa do decydowania i ponoszenia konsekwencji swoich działań uniemożliwia temu komuś uczenie się czyli rozwój i zdrowienie. Prawdą jest, że nie da się uratować kogoś, kto nie chce uratować sam siebie, poświęcenie zaś nie jest walutą, za którą da się kupić cudze zdrowie i szczęście. Nie da się przyjąć na siebie zbyt wielu zobowiązań bowiem każdy z nas ma ograniczoną ilość energii i witalności życiowej. Świadomość tego, co nas wyczerpuje może być impulsem do ustanawiania granic. Dlatego uznanie własnej słabości czy bezsilności jest siłą, jest też uznaniem własnego człowieczeństwa, ludzkich cech związanych z tym, że nikt z nas nie jest herosem.
Jak mówią specjaliści z zakresu uzależnień i współuzależnienia najczęściej aby uniknąć negatywnych konsekwencji nałogu kogoś bliskiego, współuzależniony musi nauczyć się podążać obok niego, a nie po jego krokach. To oznacza, że osoba współuzależniona powinna budować własną ścieżkę i pilnować jej, gdyż najgorsze co można zrobić, to podzielić los osoby bliskiej. Pomoc drugiemu człowiekowi nie może się odbywać kosztem zdrowia osoby współuzależnionej. jeżeli tak jest to nie jest ona pomocą lecz zachowaniem autodestrukcyjnym, niszczącym. Ważne jest, aby osoba współuzależniona obudziła w sobie życzliwość wobec samej siebie. Chodzi tu o uznanie ważności siebie, swoich potrzeb i pragnień oraz budowanie oparcia w sobie.
Jak wspomniała Ewa Woydyłło – Osiatyńska – akceptacja choroby kogoś bliskiego to przede wszystkim akceptacja zmian, jakich trzeba dokonać w sobie. Każda zmiana to z jednej strony strata tego wszystkiego, co chroniliśmy dzięki utrzymywaniu starych zachowań ale z drugiej to szansa, która pozwala otworzyć się na to, co jest dziś możliwe. Osoba współuzależniona pozwalając odejść wszystkiemu, o co do tej pory walczyła, wszystkiemu, czego już nie może utrzymać, ma szansę odkryć, czego potrzebuje „tu i teraz” w „tym, co jest” i zacząć wybierać zachowania, które temu służą.
literatura
J. Flis „współuzależnieni”, Kraków 2022
B. Brown „Z odwagą w nieznane. Jak znaleźć poczucie przynależności bez utraty siebie”,
Warszawa 2018
