„Przed przyjściem Chrystusa Kościół ma przejść przez końcową próbę, która zachwieje wiarą wielu wierzących. Prześladowanie, które towarzyszy jego pielgrzymce przez ziemię, odsłoni tajemnicę bezbożności, pod postacią oszukańczej religii, dającej ludziom pozorne rozwiązanie ich problemów za cenę odstępstwa od prawdy… Największym oszustwem religijnym jest oszustwo pseudomesjanizmu, w którym człowiek uwielbia samego siebie zamiast Boga i Jego Mesjasza.”
– KKK 675 (Katechizm Kościoła Katolickiego) Ostatnia próba Kościoła
Współczesna psychologia doskonale pasuje do obrazu takiej oszukańczej religii. Rozwiązywanie ludzkich problemów jest tylko pozorne, a cena za odejście od prawdy bardzo wysoka. Człowiek jest istotą religijną, a pozbawiony religii prawdziwej tworzy sobie własną, albo opartą na materializmie, albo na fałszywej duchowości. Psychologia stała się nową religią w świecie pozbawionym Boga, spełnia bowiem podstawowe funkcje religii: wyznacza drogi rozwoju, stawia życiowe cele, tłumaczy człowiekowi samego siebie i otaczającą go rzeczywistość. Wszystko to bez odniesienia do Boga i bez prawdy o człowieku. Jest to konkurencyjny system religijny występujący w opozycji do chrześcijaństwa, a jak wiadomo, dwóch przeciwstawnych systemów religijnych nie da się pogodzić bez szkody dla któregoś z nich. Psychologia najczęściej z chrześcijaństwem wygrywa, bo jest znacznie łatwiejsza i mniej wymagająca.
Religia w ujęciu psychologicznym, sprowadza się do wewnętrznego przeżycia. Bóg istnieje tylko w umyśle człowieka. Widać tu echa filozofii Feuerbacha, który twierdził, że to nie Bóg stworzył człowieka, ale człowiek stworzył sobie Boga na swój obraz i podobieństwo. Ponieważ sam był słaby wymyślił wszechmogącego Boga, ponieważ sam był śmiertelny, nadał Bogu cechy nieśmiertelności. Takie myślenie to jedno z największych zagrożeń, jakie niesie ze sobą psychologia.
Ze szkodliwością współczesnych koncepcji psychologicznych, związanych z fałszywą wizją człowieka, mamy do czynienia na wielu płaszczyznach codziennego życia. Jest to dostrzegalne zarówno w życiu jednostek jak i całych społeczeństw. Biorąc pod uwagę wymiar indywidualny, dostrzegamy na rynku dużą ilość szkodliwych, nieskutecznych terapii i pseudoterapii, niejednokrotnie przesiąkniętych metodami okultystycznymi, żywcem wyjętymi z szamanizmu, hinduizmu, buddyzmu i innych tradycji religijnych wschodu. Carl Gustav Jung – legenda psychoterapii, uważany dziś za ojca New Age, sam sprowadził na grunt zachodni wiele technik praktykowanych od wieków w tradycjach obcych chrześcijaństwu, uwzględniając je w swojej praktyce jako nowoczesne metody terapeutyczne. Nie chodzi jednak tylko o terapie mające związki z okultyzmem, jak terapia ustawień Hellingera, ale o wiele innych, wiodących na rynku.
Niebezpieczeństwo psychoterapii nie polega tylko na wyciąganiu pieniędzy od naiwnych pacjentów, którym wmówiono że potrzebują leczenia. Największy problem jaki psychologia stworzyła to przekonanie ludzi do fałszywego obrazu człowieka. Psychoanaliza, w ujęciu freudowskim, miała właśnie za cel wyleczenie człowieka z religijności. Powszechnie wiadomym było, że psychoanalityk nie mógł być osobą wierzącą, a dobrze przeprowadzona terapia powinna kończyć się u pacjenta utratą wiary. To był między innymi zasadniczy powód tego, że jeszcze w latach pięćdziesiątych XX wieku Kościół odnosił się do psychoanalizy bardzo niechętnie, zakazując osobom duchownym praktykowania, a osobom świeckim korzystania z usług psychoanalizy.
W terapiach nurtu humanistycznego było podobnie, bo każda religijność, niezależnie od wyznawanej wiary, była uznawana za niedojrzałość. Świadczy o tym kwestionariusz samorealizacji Shostroma, gdzie zapytany o kierowanie się zasadami jakiegoś systemu religijnego, klient, robiący postępy w terapii, powinien zdecydowanie zaprzeczyć. Samorealizacja i zdrowie psychiczne najwyraźniej kłóciły się z religijnością.
Niezależnie od rodzaju psychoterapii, zawsze mamy do czynienia z ingerencją w system przekonań pacjenta. Aby to zobrazować przyjrzyjmy się przykładowi terapii uznawanej za neutralną i skuteczną – terapii racjonalno-emotywnej, należącej do nurtu terapii behawioralno-poznawczych .Albert Ellis, twórca tego systemu terapeutycznego, odkrył, że neurotycy charakteryzują się sztywnym, nieracjonalnym myśleniem. Stworzył arbitralnie listę dwunastu takich nieracjonalnych przekonań, które w toku terapii powinny zostać zastąpione przekonaniami racjonalnymi.. Uznał, że są one źródłem negatywnych emocji i wywodzą się z błędnej oceny rzeczywistości. Dlatego terapia powinna polegać na przekonaniu człowieka, że to, w jaki sposób myśli, jest niewłaściwe, i wpojeniu mu nowego spojrzenia na siebie. Ostatecznym celem terapii powinno być wypracowanie przez pacjenta „efektywnej” filozofii życiowej, z której następnie będą wyrastać będą realistyczne przekonania. Wprawdzie w tym ujęciu terapeuta nie narzuca pacjentowi otwarcie przekonania o nieracjonalności jego myślenia, ale podważa je w trakcie dyskusji. Cała więc terapia polega na ingerencji w sposób myślenia i postrzegania rzeczywistości. W tym przypadku dla osoby wierzącej może to mieć poważne skutki. Ellis nienawidził Boga w sposób otwarty, a moralność chrześcijańską, zwłaszcza tą dotyczącą seksualności, uważał za tragedię społeczeństwa amerykańskiego. Z pewnością wiarę w Boga uważał za przekonanie nieracjonalne, którego należy się pozbyć.
Walka z wiarą, rodziną i tradycyjną moralnością odbywała się nie tylko w zaciszu psychologicznych gabinetów, ale miała także wymiar społeczny. Najlepszym tego wyrazem jest zaangażowanie psychologów różnych nurtów w rewolucję seksualną. Za jednego z ojców rewolucji uznaje się ucznia Freuda – Wilhelma Reicha. Poglądy swojego mistrza, o nadrzędnej roli popędu seksualnego, rozwinął do absurdu, głosząc, że całe zdrowie fizyczne i psychiczne zależy od tego w jaki sposób realizuje się człowiek seksualnie. Reich mocno zaangażował się w politykę i swoje poglądy głosił publicznie, atakując kulturę, która blokowała jednostkom dostęp do zdrowia poprzez właśnie narzuconą moralność. Głosił że terapia jednostek nic tu nie da, że trzeba zrewolucjonizować całe życie społeczne. Jako zdeklarowany komunista, jeździł na wiece tłumacząc robotnikom, nie to czym jest walka klas, ale jak kluczowa jest w życiu społecznym rola orgazmu. Podróżował dużo głosząc swoje teorie, szerząc antykoncepcję i wolność seksualną, a także wczesną edukację seksualną.
Do rozwoju rewolucji obyczajowej przyczyniły się w ogromnym stopniu szerzące się na uniwersytetach i wśród szkolnej młodzieży poglądy humanistyczne, głoszące fałszywą wolność. Psychologowie humanistyczni wiedli tutaj prym, wchodząc do szkół i na uczelnie ze swoimi programami ustalania wartości. Propagowali nowoczesny, liberalny styl życia, pozbawiony tradycyjnej moralności.
Psychologia miała także imponujące osiągnięcia na polu manipulacji i inżynierii społecznej. Stało się tak głównie za sprawą psychologii behawioralnej, która zakładała, że człowiek jest biologiczną maszyną, której zachowaniem można dowolnie sterować wykorzystując znajomość procesów uczenia się. Badania psychologii behawioralnej przysłużyły się bardzo rozwojowi inżynierii społecznej i są do dziś szeroko wykorzystywane w polityce, handlu, reklamie i innych dziedzinach życia społecznego jako forma manipulacji. Edward Bernays twórca propagandy był prywatnie siostrzeńcem Freuda i w swojej koncepcji korzystał z poglądów swojego słynnego wuja. Jak sam przyznawał, wielokrotnie się z nim konsultował. Połączył te poglądy z odkryciami behawiorystów, a więc od Freuda przejął pogląd, że ludzie w ogromnej większości kierują się w swoim działaniu czynnikami pozaracjonalnymi, jak emocje, przyzwyczajenia. Następnie stworzył skojarzenie pomiędzy tym czego ludzie pragną, a tym co próbuje się im sprzedać. Wiedział, że trzeba stworzyć człowieka masowego, pozbawionego korzeni religijnych czy etnicznych, bo wtedy manipulacja i kontrola będą dużo łatwiejsze. A więc wrogiem numer jeden dla Bernays’a była samokontrola i kierowanie się rozumem podczas podejmowania decyzji. Należało więc zniszczyć tradycyjną moralność, wychowanie i religię. Koncepcja Bernays’a tworzona na początku XX wieku nie straciła na aktualności, oczywiście rozwój techniki, kino, radio, telewizja i internet jedynie ułatwiły kontrolę społeczną, ale ogólne zasady pozostają niezmienne i są efektem połączenia psychologii behawioralnej z założeniami psychoanalizy.
Miała też psychologia swoją niechlubną rolę w rozwoju eugeniki w Stanach zjednoczonych. Testy psychologiczne, opracowywane do oceny różnych zdolności, a głownie testy na inteligencję były wykorzystywane przez eugeników, na poparcie ich tez o tym, że niektórzy ludzie są mniej wartościowi od innych i należy ich izolować albo pozbawiać możliwości rozmnażania. Wielu znanych psychologów głosiło takie poglądy na początku XX wieku. Znane są słynne badania H. Goddarta, który wykorzystał skalę Binneta (to wówczas najczęściej stosowany test na inteligencję) do badania imigrantów z Europy wschodniej. Wyszło mu że 40% Węgrów, Żydów i Rosjan to osoby upośledzone umysłowo. Ówczesne testy nie brały pod uwagę wielu zmiennych, takich jak uwarunkowania kulturowe i społeczne i były praktycznie bezużyteczne w ocenie inteligencji, za to stanowiły doskonały pretekst do pozbycia się mniej wartościowych jednostek, za jakie uznawano murzynów i różne mniejszości etniczne, a także chorych psychicznie i upośledzonych umysłowo.
Widzimy więc, że na wielu polach, współczesna psychologia może szkodzić. Dzieje się tak ze względu na zaciemnienie prawdy o człowieku. To prowadzi do złego odczytania własnej „instrukcji obsługi”, wyznaczenia niewłaściwych celów i obrania złych dróg ich realizacji. W rezultacie człowiek zupełnie nieświadomie oddala się coraz bardziej od swojego przeznaczenia, ulegając iluzji.
Anna Wasiukiewicz