Poznanie samego siebie jest najistotniejszym warunkiem pracy nad sobą. Ten kto nie zna samego siebie nie może efektywnie pracować nad udoskonaleniem własnego charakteru.
Taka osoba łatwo popada w nadmierny optymizm i zarozumiałość, i nie uznaje potrzeby pracy samowychowawczej, albo przeciwnie, popada w zniechęcenie, gdy dostrzega w sobie niemoc i niemożność podjęcia tak trudnego zadania. W zależności od swojego nastroju lub kierując się wrodzonym temperamentem nie potrafi obiektywnie i rzetelnie przyjrzeć się samej sobie. Niemożliwością jest poprawianie się z wad, których się albo nie zna, albo źle się je odczytuje. Trudno pielęgnować w sobie i rozwijać to co dobre, jeśli się tego dostatecznie nie poznało.
Aby poznać siebie należy poznać swoje mocne i słabe strony, swoje ograniczenia, ale także talenty, wrodzone skłonności i ukształtowane w ciągu dotychczasowego życia cechy. Należy też właściwie ocenić nasze przywiązania, nawyki i nałogi, które mogą nam pracę nad sobą utrudnić.
Przedmiotem poznania będzie więc wszystko to, co w nas jest: przymioty i braki, upodobania i to co budzi niechęć, dary przyrodzone i nadprzyrodzone. W tej ocenie nie jest wskazany ani nadmierny optymizm ani zbytni pesymizm, ale jak zawsze umiar osobisty. Powinniśmy poznać nasze zalety, oczywiście nie po to aby się wynosić i nimi szczycić, ale aby je pielęgnować. Wszystkie talenty dane nam od Boga musimy rozwijać, bo z tego będziemy rozliczeni. Zbadać trzeba więc zarówno wrodzone cechy, skłonności temperamentalne, uwarunkowania genetyczne i to co otrzymaliśmy w toku wychowania lub zdobyliśmy własnym wysiłkiem już w dorosłym życiu. Znacznie więcej odwagi wymaga stanięcie w prawdzie wobec naszych wad, przewinień, złych skłonności, czy nałogów. Ale i na to trzeba się zdobyć, aby poznać prawdę o sobie.
Badając wszystkie dary przyrodzone należy przyjrzeć się czy góruje w nas rozum i wola, czy wrażliwość emocjonalna, czy miłość, która jest w nas ma charakter uczuciowy czy jest bardziej życzliwością woli, w jakim stopniu potrafimy panować nad swoimi zmysłami zewnętrznymi i ich poruszeniami, czy nie jesteśmy ich niewolnikami. Należy przyjrzeć się swojej pamięci i wyobraźni i zastanowić czy mamy nad nimi władzę. Zobaczmy czy jesteśmy wytrwali i dokładni, czy leniwi niedbali i apatyczni w działaniu. Przyjrzyjmy się naszemu rozumowi: czy jest żywy i pojętny i przenikliwy w swoich dociekaniach poznawczych, zobaczmy w jaki sposób podchodzimy do nauki do zdobywania wiedzy i jej porządkowania, czy potrafimy dłuższy czas skupiać się na danym zadaniu, czy raczej mamy trudności z koncentracją i dużo czynników nas rozprasza. Sprawdźmy czy nie przywiązujemy zbyt dużo wagi do własnych sądów, czy umiemy słuchać innych ludzi, czy nie jesteśmy uparci w stawianiu na swoim.
Przyglądając się naszej woli należy ocenić czy jest ona słaba i niestała, czy silna i wytrwała. Czy panowanie nad emocjami stanowi duży wysiłek, czy wola przypadkiem nie jest całkowicie opanowana przez zmysłowe pożądania.
Poznając siebie nie można pominąć naszych relacji z innymi ludźmi. W jaki sposób odnosimy się do innych, czy jesteśmy raczej łagodni czy porywczy i gwałtowni, czy chętnie pomagamy, czy wykazujemy się zawiścią i zazdrością.
Należy także zastanowić się nad naszymi przyzwyczajeniami, tak aby móc wykorzenić te które są niewłaściwe, a wzmocnić te które będą się przyczyniały do kształtowania prawdziwie silnego charakteru. Nie byłoby możliwe całkowite poznanie samego siebie, gdyby się nie odnieść do darów nadprzyrodzonych, które otrzymaliśmy od Boga. Trzeba więc szczególnej uważności i wrażliwości, aby nauczyć się dostrzegać poruszenia łaski Bożej we własnym życiu.
Powinniśmy patrzeć na siebie nie tylko przez pryzmat naszych przyrodzonych skłonności, bo wtedy odkrywamy w sobie wiele zalet, których wartość zawyżamy. Wtedy zetknięcie się z rzeczywistością, nieraz bardzo brutalną, pokazuje nam takich siebie na jakich nie jesteśmy przygotowani. Może się to kończyć zniechęceniem a nawet depresją. Powinniśmy patrzeć na siebie w świetle wiary, poznając i doceniając te skarby nadprzyrodzone, jakie są naszym udziałem dzięki łasce Bożej. Dzięki temu moglibyśmy patrzeć na siebie jak na mieszkanie Trójcy Przenajświętszej. „Zobaczylibyśmy również lepiej przeszkody w rozwoju tego życia łaski w nas: lekkomyślność, przez którą zapominamy, że mamy w sobie zarodek życia wiecznego, oraz głupią pychę, całkowicie sprzeczną z duchem mądrości.”¹ Dzięki spojrzeniu na siebie przez pryzmat wiary moglibyśmy w sobie dostrzec to co najistotniejsze w pracy nad sobą, a więc naszą wadę główną i naszą najważniejszą skłonność płynącą z łaski. Mając taką wiedzę podstawową o sobie samym można rozpocząć pracę nad usuwaniem tego co w nas należy wytępić, a z drugiej strony nad wzmacnianiem tego co w nas dobre.
Bardzo wiarygodnym „testem” sprawdzającym jakie skłonności i jakie przywiązania stają nam na przeszkodzie w budowaniu prawego i silnego charakteru, jest przyjrzenie się naszym myślom podczas odmawiania modlitw ustnych, na przykład różańca, albo podczas Mszy Świętej. Trzeba przeanalizować te wszystkie myśli, które stanowią rozproszenia na modlitwie, czego dotyczą, jak jest ich siła i natarczywość. Dzięki takiemu eksperymentowi szybko poznamy co nas ściąga w dół i stanowi przeszkodę w rozwoju.
Cała praca nad poznaniem siebie powinna sprowadzać się do uświadomienia sobie, że mamy w sobie ogromne pokłady egoizmu i miłości własnej, wprowadzone przez grzech pierworodny i potęgowane grzechami osobistymi. „A bożyszcze to ma trzy potężne ramiona: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę, które co chwila podnoszą się, by bożyszczu – egoizmowi poddawać wszystko co jest w człowieku; egoizm chce wszechwładnie panować” ² miłość własna zanieczyszcza nasze wnętrze i wprowadza nieład. Opanowanie własnego egoizmu stanowi zadanie podstawowe na drodze do doskonałości, a pierwszym krokiem jest poznanie siebie, czyli dostrzeżenie tej prawdy.
Poznanie siebie to stanięcie w prawdzie i zawsze wiąże się z pokorą. Prawda jest światłem, które pomaga nam dostrzec prawdziwy obraz rzeczywistości i siebie samych. Święta Teresa podkreśla z całą mocą, że prawda o sobie równa się pokorze. Szatan – ojciec kłamstwa wprowadza w nasze życie iluzję, zaciemnia prawdziwy obraz rzeczywistości. Przez życie w takiej iluzji człowiek ma trudność z rozpoznaniem swojego celu i wyznaczeniem dróg jego realizacji. Kłamstwem jest to, że uważamy samych siebie za lepszych niż jesteśmy, albo to, że możemy zawdzięczać coś tylko samym sobie. Kłamstwem są nieograniczone możliwości ludzkiego umysłu i możliwość samodzielnego wyznaczania sobie praw moralnych. Pokora jest jedynym skutecznym lekarstwem na iluzję świata. Dzięki niej człowiek zachowuje prawdziwą wolność i nie ulega manipulacjom otoczenia. Manipulacja jest atakiem naprawdę i atakiem na wolność człowieka. Pokorny potrafi sam decydować o sobie i podejmować właściwe decyzje. Pokora jest życiem w prawdzie.
Człowiek nie chce przyjmować do wiadomości swoich ograniczeń poznawczych i dlatego tak często ucieka w praktyki okultystyczne i magiczne, poszukując w nich odpowiedzi na wszystkie możliwe pytania. Brak pokory i poznania siebie jako istoty słabej i ograniczonej pod wieloma względami prowadzi do wielu zgubnych skutków.
Wąska jest brama prowadząca do życia wiecznego, a ci którzy się nie uniżą, najzwyczajniej się w niej nie zmieszczą. Jeżeli oprócz wybujałego ego jesteśmy obciążeni tobołkami codziennych zmartwień albo zmysłowych przyjemności, to nawet jeśli znajdziemy tą bramę, w żaden sposób nie damy rady się przez nią przecisnąć. Aby tego dokonać trzeba więc najpierw odchudzić nasze ego, a potem odstawić na bok wszystkie niepotrzebne tobołki. Wszelkie nadmierne przywiązania do rzeczy tego świata powodują lęk przed ich utratą. To powoduje ból i cierpienie, smutek, utratę motywacji, a nawet chęci do życia.
Nikt nie wchodzi do Królestwa niewypróbowany, a próby którym człowiek jest nieustannie poddawany są nazywane pokusami. Dojrzenie i nazwanie dręczącej nas pokusy jest już początkiem właściwego poznania siebie i jest wstępnym warunkiem walki duchowej, którą chrześcijanin powinien prowadzić. Dobre rozeznanie we własnych słabościach jest początkiem na drodze do doskonałości.
Cała praca wewnętrzna powinna sprowadzać się do zdobycia pokory. Zdobycie pokory jest już odniesieniem zwycięstwa i otwarciem drogi do doskonałości. Aby to dobrze zrozumieć trzeba zdać sobie sprawę czym jest w życiu człowieka egoizm – nieuporządkowana miłość samego siebie. Najgroźniejszą formą egoizmu jest pycha, która jest najgłębszym korzeniem zła w człowieku. „Pysznego można porównać do człowieka, który chodzi na szczudłach. Bo co czyni człowiek taki: on sztucznie wywyższa się ponad otoczenie swoje, on chodzi sztucznie i nienaturalnie, on wreszcie zajęty jest tylko samym sobą i myśli tylko o tym by nie stracić równowagi i nie runąć na ziemię; więc nie jest w stanie póki jest na szczudłach, zająć się na serio czymkolwiek.” ³ Człowiek zaślepiony pychą zawsze wynosi się sztucznie ponad wszystkich, a choćby posiadał wiele przyrodzonych zalet, to żadna z nich nie jest przecież jego osobistą zasługą, ale pochodzi jako dar od Boga. Wynoszenie się ponad bliźniego zawsze będzie kłamliwe i niesprawiedliwe i będzie to widoczne w zachowaniu, które nigdy nie będzie proste i szczere. Pyszny jest nieustannie zajęty samym sobą, wpatrzony w swoje dzieła, zakochany w sobie. Żadna wada ludzka nie zaślepia w takim stopniu jak pycha. Pycha, która jest niczym innym jak dążeniem do wywyższenia siebie, jest ściśle związana z miłością własną. Nie mamy tu na myśli tej miłości siebie, która jest godziwą miłością w Bogu i dla Boga, ale tę skłonność, aby wszystko sprowadzać do siebie. Nie ma możliwości, aby pozbyć się zupełnie miłości własnej, która jest skutkiem grzechu pierworodnego i towarzyszy człowiekowi podczas tego ziemskiego życia w mniejszym lub większym stopniu. Możliwe jest natomiast, a nawet konieczne, aby również w tej dziedzinie podejmować trud samowychowawczy.
Pycha jest wadą, która prowadzi do odwrócenia się od Boga, gdyż Bóg jest postrzegany jako ten, który staje na drodze realizacji własnych planów i zamierzeń. Zaślepienie to niesie ze sobą niepokój, przeczulenie i trudności w relacjach z innymi. Najgorszym skutkiem pychy jest zamknięcie się na łaskę Bożą, niewrażliwość na poruszenia i natchnienia. Taka zaślepiona pychą dusza zwrócona zawsze tylko ku sobie samej, zamyka się w sobie i nie dostrzega nawet potrzeby współpracy z łaską. W liście św. Jakuba czytamy, że Bóg sprzeciwia się pysznym i jest to właśnie skutkiem tego że pyszni sprzeciwiają się Bogu. Dlatego przezwyciężenie pychy jest pierwszym i najpoważniejszym zadaniem jakie staje przed człowiekiem w jego życiu wewnętrznym. Całkowite zwycięstwo nad własnym egoizmem przekracza możliwości człowieka i zawsze jest działaniem Boga w duszy, bo pycha jest bardzo głęboko zakorzeniona i nieraz dobrze ukryta i trudna do rozpoznania. Wystarczy dobrze przyjrzeć się naszym uczuciom, smutkom, obawom i radościom, aby zobaczyć jak zanieczyszczone są one nieuporządkowaną miłością własną.
Każdy człowiek ma skłonność do tego aby się podobać innym, aby w ich oczach coś znaczyć, chlubi się przy tym z własnych doskonałości i osiągnięć, zapominając, że prawdziwym źródłem wszystkiego co w nas dobre i wartościowe jest sam Bóg. Człowiek pyszny ma trudności z uznaniem swojego błędu, z przeproszeniem drugiej osoby, dużo i chętnie mówi o sobie, jest próżny – pragnie zwracać na siebie uwagę, podobać się wszystkim i mieć uznanie w oczach innych ludzi. Człowiekowi pysznemu stwarza trudność nie tylko przepraszanie, ale także dziękowanie komuś i proszenie innych o przysługę, a także chwalenie kogoś. Czasem wręcz gardzi innymi, wszystkie zasługi przypisuje sobie a własne porażki rzutuje na okoliczności lub na innych ludzi.
Aby nie okradać Boga z należnej mu chwały i rozpocząć współpracę z nim dla naszego uświęcenia, należy koniecznie starać się o pokorę.
Pokora jest niczym innym jak prawdą, polega na tym, aby poznać i uznać to co jest, co istnieje w rzeczywistości, a nie tylko w naszej wyobraźni, karmionej pychą. Dopiero człowiek, który zdobędzie się na pokorne spojrzenie na siebie, będzie mógł poznać prawdę o sobie. W tym celu trzeba nieustannie mieć w pamięci, że sami z siebie niewiele możemy i wszystko co w nas dobre zawdzięczamy działaniu Stwórcy. Naszą wyłączną własnością może by co najwyżej grzech, słabość, błąd i występek. „Jeśli kto mniema że jest czymś, samego siebie oszukuje” – pisał św. Paweł do Galatów (Ga 6,3). To oszukiwanie samych siebie i zaślepienie prowadzi do ignorancji i braku zrozumienia zamierzeń Bożych wobec nas.
Pokora jest prawdziwym źródłem światła, które oświeca nasz rozum i poucza go o tym kim rzeczywiście jesteśmy. Samo poznanie własnych ograniczeń nie wystarczy, trzeba jeszcze wolą swoją je uznać i przyznawać się do nich w codziennym życiu w różnych sytuacjach. Przejawia się ta pokora serca w traktowaniu samych siebie zgodnie z prawdą, a więc w zajmowaniu wobec innych należnego sobie miejsca – czyli ostatniego. Uniżenie wobec Boga rozciąga się bowiem także na bliźniego. A więc powinniśmy w innych ludziach widzieć to co dobre, odczytywać w nich Boże działanie, a na siebie patrzeć przez pryzmat naszych słabości i niedoskonałości. Z pokory rodzi się pragnienie samotności i bycia nieznanym.
Pokora jest prawdą, a więc nie polega na wypieraniu się łask i darów nadprzyrodzonych, które posiadamy. Wręcz przeciwnie, pokora wymaga uznania naszych zalet i talentów, a także rozwijania ich i wykorzystywania w pełni. Wszystko jednak należy odnosić do Boga jako pierwszej przyczyny wszystkiego. Znajomość własnej słabości i nicości i jednoczesne dostrzeganie w sobie dobra i bogactwa, otrzymanego od Boga, powoduje bardzo szybki postęp na drodze duchowego rozwoju. Rozpoznawanie Bożych darów w sobie powoduje, że człowiek zabiera się do wielkich dzieł i ma ogromne pragnienia działania, aby jak najlepiej wykorzystać to co otrzymał.
Pokora rodzi więc wielkoduszność, a to prowadzi do prawdziwej wolności duchowej. Człowiek pokorny nie ulega manipulacjom, jest odporny na opinię innych ludzi, nie ogranicza go własny interes i obawa przed porażką. Zawsze jest skłonny do zobaczenia ukrytych motywów i usprawiedliwienia postępowania innych osób. Nie oburza się, gdy inni go źle traktują, bo zdaje sobie sprawę, że zasłużył sobie na złe traktowanie, ponieważ niejednokrotnie obrażał Boga. Cieszy się tym co nazywa się świętą obojętnością. W jego duszy panuje nieustanny pokój, cisza wypływająca z ładu i porządku. Dusza pokorna znajduje się w doskonałej równowadze i harmonii, bo rozum i wola poddane są Bogu, a władze zmysłowe poddane władzom duchowym. Taki stan pokoju wewnętrznego rodzi chrześcijańską radość, która nieustannie towarzyszy człowiekowi niezależnie od zmiennych okoliczności, zarówno w powodzeniu jak i w trudach i cierpieniach. Do takiej doskonałej równowagi powinniśmy dążyć prowadząc codzienną walkę z naszymi namiętnościami i z naszym egoizmem.
Aby pozbywać się odruchów pychy i uznać naszą całkowitą zależność od Boga należy wypracować w sobie umiejętność uznania swojej zależności od innych ludzi: rodziców, współmałżonka, przełożonych itp. Dobrze jest nauczyć się korzystania z rad innych ludzi i okazywać im wdzięczność. Prośba o pomoc lub przyjęcie pomocy od kogoś także wymaga pewnego stopnia pokory i uczy człowieka, że nie jest samowystarczalny. Bardzo ważna jest także umiejętność przyznania się do błędu, uznania swojej winy, przepraszanie i zadośćuczynienie bliźniemu. Wszystko to wymaga czasem dużej walki i przełamywania własnej natury, skłonnej do nadmiernej miłości własnej. Pierwszą szkołą pokory jest modlitwa, stawanie często w obecności Boga i uświadomienie sobie jego wielkości i wszechmocy.
Człowiek powinien nieustannie ćwiczyć się w tych czynnościach, które pomagają pozbyć się pychy, bo nadmierna miłość własna, nadmierne skupienie na sobie i odnoszenie wszystkiego do siebie stanowi źródło wielu problemów natury psychologicznej i utrudnia codzienne funkcjonowanie.
¹ Reginald Garrigou-Lagrange OP – Trzy okresy życia wewnętrznego
² ks. Aleksander Żychliński – Wtajemniczenie w umiejętność świętych
³ ks. Aleksander Żychliński – Wtajemniczenie w umiejętność świętych